
Kto i za co jest odpowiedzialny?

Czy kobieta może coś wynieść z lektury przeznaczonej dla mężczyzn?
Po książkę Juula „Być mężem i ojcem” sięgnęłam z ciekawości i choć pisana jest ona z myślą o ojcach okazało się, że znalazłam w niej również coś, co po raz kolejny otworzyło mi oczy na relacje rodziców między sobą. Znacie to uczucie, gdy czytacie zdanie, albo fragment książki i całe wnętrze w Was się z tym zgadza? I jest jak olśnienie. Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść? Może gdzieś już o tym było, może ktoś, w jakiejś innej książce już o tym pisał, ale przemknęło mi to niepostrzeżenie, gdyż moje myśli skupione były na czymś innym .
Teraz ważny dla mnie okazał się fragment dotyczący odpowiedzialności. Odpowiedzialności za dziecko.
I na tym się dzisiaj skupię, zatem nie będzie to recenzja po lekturze. Będzie o tym, co JA wyniosłam po jej przeczytaniu.
Czy książka jest dobra dla ojców? Nie wiem. Myślę, że o to warto byłoby zapytać tych, którzy ją przeczytali, czy coś wniosła w ich postrzeganie świata relacji.
Ja przylgnęłam do odpowiedzialności.
W świetle całek książki to bardzo krótki fragment, mówiący o tym, że odpowiedzialnością za dziecko nie da się podzielić jak obowiązkami domowymi.
Jaki rozmiar ubrań nosi dziecko? Czy trzeba kupić nowe kredki, pióro, podręczniki i jakie? Kiedy trzeba iść z dzieckiem do dentysty lub lekarza? Co jest w danym momencie ważne w jego życiu? Kto idzie na zebranie do przedszkola lub szkoły i kiedy takie zebranie wypada? Kiedy i jakie nowe ubrania trzeba kupić? Kiedy urodziny ma jego najlepszy kolega?
„…. Osiemdziesiąt procent matek uważa się za osoby samotnie wychowujące dzieci, nawet jeśli są zamężne. Według mężczyzn, którzy udzielają się w domu, takie stwierdzenia są głęboko nie fair. Uważają, że tyle samo pracują w domu, co ich partnerki, a czasem nawet więcej. Dlatego należy pamiętać o istotnej różnicy: poczucie samotności kobiet nie wynika z niezadowolenia z podziału prac domowych, ale z faktu, że całkowita odpowiedzialność za dziecko spoczywa na ich barkach.”
I ta odpowiedzialność nie ma nic wspólnego z podziałem obowiązków i z tym, że partner zrobi zakupy, gdy mu o tym powiesz, pójdzie z dzieckiem do lekarza, gdy to zaplanujesz, czy pójdzie na zebranie, gdy go o to poprosisz. To jest podział obowiązków. Ale odpowiedzialność leży po jednej stronie. Tylko jedna strona ( przeważnie matka) myśli o tym. Cała odpowiedzialność spoczywa wtedy na jednych barkach.
Juul pisze również o tym, że o ile obowiązki domowe można podzielić, o tyle odpowiedzialności za dziecko podzielić się nie da. Każdy rodzic z osobna musi wziąć ją na siebie w 100%. Ale trzeba chcieć to zrobić.
A jeżeli tylko jedna strona ponosi pełną odpowiedzialność za dziecko, gdyż taki model obojgu odpowiada, Juul pisze o tym, by strona druga doceniała ów wysiłek i wyrażała swoją wdzięczność.
A dlaczego to dla mnie stało się tak ważne, odkrywcze niemalże?
Oczywiście subiektywnie w książkach szukam odpowiedzi na nurtujące mnie trudności lub dylematy. Czasem nie szukam,
a one same przychodzą. Niespodziewanie, z najmniej oczekiwanej strony. I teraz już wiem skąd we mnie czasami poczucie przepełnienia, mimo dzielenia obowiązków z partnerem.
To już baaardzo wiele, dotrzeć do źródła.
I dlatego warto czytać książki, nawet te z założenia przeznaczone dla mężczyzn.
PS. W większości przypadków to matki ponoszą w rodzinach odpowiedzialność za dzieci, ale zdaję sobie sprawę, że może też być odwrotnie.
PS2. Cytat pochodzi z książki J.Juul’a „Być mężem i ojcem”.